46 tysięcy, tyle właśnie musiał zapłacić narciarz ze Śląska, który w zeszłym roku zmuszony był do skorzystania z akcji ratunkowej w Dolinie Gasteiner Tal w Austrii. W tej kwocie mieści się już odszkodowanie, które musiał zapłacić narciarz osobie poszkodowanej w zdarzeniu - prawie 12 tys. euro. Wielu narciarzy wciąż ryzykuje wyjeżdżając bez dodatkowego ubezpieczenia, a część polega tylko i wyłącznie na karcie EKUZ. Taka nierozważność powoduje, że narciarze narażają się na gigantyczne koszty leczenia, czy ratownictwa poza krajem.
EKUZ, czyli Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego działa na terenie UE, a także Islandii, Liechtensteinu, Norwegii i Szwajcarii, ale chroni tylko częściowo - zgodnie z zasadami udzielania świadczeń medycznych w danym państwie. Warto zatem zdać sobie sprawę, że nie wszystkie usługi są bezpłatne. Z pakietu wyłączone są te najdroższe świadczenia: akcja poszukiwawcza i ratownictwo oraz transport medyczny do kraju. Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego nie obejmuje również ochrony z tytułu odpowiedzialności cywilnej za szkody wyrządzone osobom trzecim, ani NNW.
Za akcję ratowniczą zapłacisz w Austrii, Czechach i Słowacji. 50% dopłaty zapłacisz w Szwajcarii za przewóz lotniczym pogotowiem ratunkowym. W Polsce za akcję ratunkowa na stoku na całe szczęście nie zapłacisz zupełnie nic.
- Koszty ratownictwa na terenach narciarskich w Polsce pokrywa zarządzający danym terenem. Koszt ewentualnego udziału śmigłowca pokrywa budżet Państwa. Narciarz, bez względu na to czy jest obywatelem Polski czy innego kraju, nie jest obciążany kosztami - wyjaśnia Jan Krzysztof, Naczelnik TOPR.
Ale myli się ten, kto myśli, że w Polsce ubezpieczenia jest zatem zbędne. Narciarz w polskich górach powinien też pomyśleć przed wyjazdem o odpowiedniej ochronie, wybierając polisę z zakresem:
- ubezpieczenie OC, które daje ochronę w sytuacji, kiedy jesteśmy sprawcami szkody na osobie trzeciej lub w mieniu, np. gdy wjedziemy w innego użytkownika stoku, złamiemy mu nogę i zniszczymy sprzęt;
- ubezpieczenie NNW, które daje ochronę w sytuacji kiedy ulegniemy wypadkowi, wskutek którego doznamy uszczerbku na zdrowiu, np. złamiemy nogę lub doznamy wstrząśnienia mózgu;
- ubezpieczenie sprzętu sportowego, które zapewnia wypłatę odszkodowania w przypadku kradzieży lub zniszczenia sprzętu, ale wyłącznie przechowywanego w przeznaczonych do tego miejscach i powierzonego opiece profesjonalnym przewoźnikom.
- W przypadku wyjazdu na narty za granicę podstawą naszego komfortu powinien być zakup polisy ubezpieczeniowej na koszty leczenia i ratownictwa, gdyż ceny tego typu usług są kilkakrotnie wyższe niż w Polsce - komentuje Katarzyna Siwiec, Menadżer ds. Ubezpieczeń w porównywarce ipolisa.pl.
Osoba wyjeżdżająca na białe szaleństwo, będąca w wieku 26-65 lat, na 7 dni, zapłaci zaledwie kilkadziesiąt złotych za ubezpieczenie. Polisa zagwarantuje też ochronę naszych finansów w razie nieoczekiwanych zdarzeń na stoku.
W najtańszym pakiecie, w zależności od firmy ubezpieczeniowej, koszt ubezpieczenia oscyluje w granicach 50 zł i gwarantuje:
koszty leczenia - 40 tys. zł,
NNW - 10 tys. zł,
OC - 20 tys. zł.
Najdroższy pakiet (przy tych samych założeniach), w zależności od firmy ubezpieczeniowej, oscyluje w granicach 150 zł i gwarantuje:
koszty leczenia - 300 tys. zł,
NNW - 60 tys. zł,
OC - 250 tys. zł.
Powyższe dane dowodzą, że ubezpieczenie narciarskie nie jest gigantycznym kosztem, a czasem (czego Wam nie życzymy!) potrafi uratować nasze zdrowie i życie. I częściej niż myślimy, ratuje nas przed zadłużeniem się w banku nawet na całe życie.
turystyka24h.pl